Ogólne informacje
Historia miasta
Kolbuszowskie legendy
Polskie miasto nad Nilem
Gmina Fair Play
Kamera w mieście
Gastronomia



kolorowanki z dinozaurami
Każde miasto ma swoją historię, w każdym krążą jakieś pogłoski zasłyszane od starszyzny. Legendy o Kolbuszowej chciałbym tu. przybliżyć

Legenda o Kolbuszu

Miasto Kolbuszowa zostało założone w końcu XVII w., z zachodniej strony wsi Kolbuszowa. Od wieków ludzie powtarzają w nim zdanie, że początek wsi Kolbuszowa dał jakiś wielki i groźny .zbój o imieniu Kolbusz. Nie wiadomo dlaczego Kolbuszowianie nie zapamiętali nic więcej o tym człowieku i teraz możemy tylko wyobrażać sobie, że ten człowiek, herszt bandy, mieszkał z jej członkami, gdzieś w pobliżu obecnego Stadionu, gdzie jeszcze do niedawna wznosiło się kilka dużych . złoto-burych, piaszczystych wydm, porośniętych sosnowym lasem, skąd było tak niedaleko do naszej rzeczki i dalej położonych lasów. Zbój Kolbusz umieścił swoją siedzibę tutaj, na południowo-zachodnim skraju Puszczy Sandomierskiej, trochę dalej od ważnych dróg z Krakowa do Sandomierza, Lwowa i Lublina, którymi ciągnęli wtedy bogaci kupcy z rozmaitymi towarami. Może on i jego koledzy dali początek małym drogom, prowadzącym dzisiaj, przez Kolbuszowę, do wielkich dróg i wielkich. miast. Może Kolbusz rabował ludzi zamożnych, a pomagał biednym? Może to duch jego sprawiał, że Kolbuszowianie są osobami dosyć wojowniczymi.

Halina Dudzińska: Kolbuszowskie legendy...(fragment).
Przegląd Kolbuszowski: 1991 nr 1 s. 1

Legenda o Białej Damie

Prawie pół wieku temu, po zakończeniu II wojny światowej i odrodzeniu się państwa polskiego z ziem zagarniętych w 1939 r. przez Niemców, także wkrótce po przeprowadzeniu w Polsce reformy rolnej zabierającej majątki ziemian, w Kolbuszowej zjawiła się wiadomość, że koło starego dworu, budynku dużego i zabytkowego, stojącego obecnie przy ulicy Tadeusza Kościuszki, naprzeciw Szkoły Podstawowej nr 1, budynku niedawno odrestaurowanego przez kolbuszowskie Muzeum Kultury Ludowej - straszy. Może nie straszy, lecz w ostatnie noce miesiąca maja, krąży koło tego budynku wysoka, kobieca postać. Większość ludzi mówi, że postać ta jest ubrana na biało, chociaż są tacy, którzy mówią, że postać ta nosi czarne szaty, a ukazywaniu się jej towarzyszy niezbyt głośny dźwięk jak gdyby tłuczonego szkła. Kolbuszowianie kochający swoje miasto i jego przeszłość, a także i ten zabytkowy budynek, który w XIX wieku stanowił siedzibę hrabiów Tyszkiewiczów, właścicieli i opiekunów Kolbuszowej i okolicy, nazwali majową zjawę Białą, a nie Czarną Damą i uznali, że postać Białej Damy chyba przybiera, w ostatnie majowe wieczory duch pięknej niegdyś i dawnej pani, Łucji Franciszki Lubomirskiej, żony Jerzego hr. Tyszkiewicza, matki kilkorga dzieci, zastrzelonej, wieczór 27 maja 1811 roku, w narożnym, południowym pokoju, omawianego starego budynku, starego dworu, przez jednego z synów, młodziutkiego szesnastoletniego chłopca, który otrzymał cztery imiona - Wincenty, Fereriusz, Tadeusz, Jerzy. Gdy dorósł był on znany nawet szeroko w ówczesnej Polsce jako Wincenty. Kolbuszowa przez XVII i XVIII wiek należała do książąt Lubomirskich. Posiadali oni w niej, podobno piękny, drewniany pałac, stojący na rozległym dziedzińcu otoczonym czworoboczną fosą. Pałac uległ zniszczeniu w czasie wojny nazwanej, konfederacją barską. Po tym wydarzeniu książę Marcin Jerzy, ostatni z kolbuszowskich Lubomirskich, urządził mieszka.

Nie dla siebie i swoich bliskich w Kolbuszowej w dworskim budynku, stojącym nad stawem o nazwie Morze Czerwone. Dzisiaj po zamku Lubomirskich w Kolbuszowej pozostała tylko fosa w pobliżu stacji kolejowej, a dawny budynek dworski, zaadaptowany na pańską rezydencję czyli dwór, zamieszkały przez pewne okresy XIX w. przez Łucję Franciszkę z Lubomirskich Tyszkiewiczową i jej rodzinę, jedni nazywają obecnie dworem inni oficyną. Na miejscu Morza Czerwonego rozrasta się dzisiaj Szkoła Podstawowa nr 1.

Łucja Franciszka księżniczka Lubomirska urodziła się w 1770 r. w nieznanym na razie miejscu, jako jedyna córka księcia Marcina Jerzego i Anny Marii hrabianki de Hadik. Ojciec Anny był Węgrem. Książę Marcin miał różne posiadłości, ale tracił je po trochu. Łucja Franciszka posiadała dobre warunki materialne, ale w dzieciństwie przeżywała niejedną smutną chwilę, gdyż jej rodzice rozwiedli się. Jakieś plotki, może nie plotki, głosiły, że ojcem Łucji był Stanisław August Poniatowskl, król Polski. Anna i Łucja Lubomirskie dostały od księcia Marcina majątek kolbuszowski. Obejmował on miasto Kolbuszowę i około 15 pobliskich wsi.

Łucja Franciszka wyrosła na piękną i wesołą pannę. W 1789 r. wyszła za mąż za niewiele od niej starszego Jerzego hr. Tyszkiewicza, syna bogatego pana litewskiego. Ślub zapewne odbył się w Warszawie. Po nim młoda para bywała w stolicy, ale i dużo mieszkała w Poniemieniu nad Niemnem, w rezydencji rodziców hr. Jerzego. W 1794 r. Jerzy Tyszkiewicz jest wymieniany wśród przywódców powstania kościuszkowskiego na Litwie. Łucja Franciszka zaś była w Warszawie w listopadzie tego roku, po wielkiej rzezi Pragi i wzięła do Poniemunia trzy siostry, sieroty. Wychowywała je i później wydała za mąż. Miała już wtedy swojego syna Maurycego. Na początku 1795 r. była w "Kolbuszowej z mężem, matką i całym gronem znakomitych gości. Wszyscy schronili się tu po upadku powstania. Łucja Franciszka miała urodzić dziecko. Podobno raz rozgniewała czymś swoją matkę, kobietę nerwową iwybuchową i ta wykrzyknęła tragiczne słowa, żeby Łucja Franciszka zginęła z ręki tego dziecka, które się ma urodzić.

Potem, gdy Anna z Hadików ochłonęła z gniewu przestraszyła się wypowiedzianych słów, chciała je odwołać. Ale wypowiedzianych słów nie można już cofnąć. Czasem można je wypowiedzieć w złą godzinę. Anna spowiadała się , prosiła Boga, żeby nie, pamiętał jej słów. A jednak...

W kwietniu 1795 r. urodził się w Kolbuszowej, w budynku zajmowanym dzisiaj przez Muzeum, Wincenty Jerzy Tyszkiewicz stał się ukochanym dzieckiem matki. Był bowiem bardzo urodziwy i posiadał miłe i szlachetne usposobienie. Od dziecka lubił broń. Był hardy, odważny. Od roku 1805 Łucja Franciszka mieszkała na stałe, z mężem i dziećmi w Kolbuszowej, w rezydencji nad Morzem Czerwonym. W kwietniu 1811 r., na imieniny ukochanego syna Wincentego, kupiła mu, sprowadzając z Wiednia, jak zapisał po latach Tadeusz Chamski, dubeltówkę nowego typu. A w miesiąc później, w majową noc. Łucja Franciszka, wróciwszy z jakiejś podróży, pamiętając, że jej szesnastoletni, ukochany syn mówi, że niczego się nie boi, będąc na biało ubrana, czy specjalnie odziana w białą szatę, poszła, żeby go postraszyć, pod okno jego pokoju — pokoju narożnego, od strony południowej. Ona bądź ktoś jej towarzyszący, uderzył w okiennicę. Zbudzony chłopiec pytał się, kto jest za oknem, mówił, że będzie strzelał. I wystrzelił. Trafił białą postać w serce. Ona, padając, powiedziała tylko „synu, zabiłeś matkę".

Łucja Franciszka z Lubomirskich Tyszkiewiczowa, czterdziestoletnia żona i matka, została pochowana w krypcie kolbuszowskiego kościoła. Stwierdza to uroczysty zapis w parafialnej księdze zgonów z tamtych lat. Upamiętniła to też tablica pamiątkowa w tym kościele, znajdująca się dzisiaj w kaplicy na cmentarzu. Może duch tej pięknej niegdyś, szczęśliwej i wesołej pani naprawdę wyrywa się, z zaświatów, w majowe noce, przybiera postać Białej Damy i krąży wokół domu, w którym ta pani na pewno przeżyła niejedną dobrą chwilę. Maria z Kwileckich, ostatnia hrabina Tyszkiewiczową, zmarła w 1980 r., praprawnuczka Łucji Franciszki, zawzięcie zaprzeczała legendzie o kolbuszowskiej Białej Damie. Córka jej Klementyna, mieszkająca w Krakowie niczemu już nie zaprzecza. Ona mówi o tym, że rozgniewana Anna z Hadików życzyła córce, żeby zginęła z ręki dziecka, mającego się urodzić. A może ktoś z Kolbuszowian, w którąś majową noc zobaczy Białą Damę koło kolbuszowskiego dworu i opowie nam o tym. Trzeba czekać do maja.

Halina Dudzińska: Biała Dama.Przegląd Kolbuszowski [1991]

Legenda o Łabantusie

W dawnych czasach tragiczne, albo tylko bardziej ciekawe wydarzenia zapadały głębiej w pamięci. Były przekazywane z pokolenia na pokolenie i w końcu stawały się legendami, bajkami, przypowieściami. Legendy wiązały się najczęściej z magnackimi zamkami czy pałacami i szlacheckimi dworkami, ale czasem rodziły się też w miastach i we wsiach. I tak, Jan Ozimek, 90-letni mieszkaniec Nowej Wsi, opowiada, że do niedawna chłopi z tej wsi, ukrytej w lesie i rozbitej na kilka przysiółków, nazywanej niegdyś Jaciska, byli biedni, chociaż wiele pracowali. Wieś należała do kolbuszowskiego majątku książąt Lubomirskieh i ich spadkobierców hrabiów Tyszkiewiczów, powstała na nieurodzajnej, wydmowopiaszczystej ziemi, centrum jej skupiło się przy szosie Kolbuszowa - Niwiska, gdzie w XIX wieku wystawiono szkołę podstawową, nazywaną wówczas ludową, a przysiółki nazywały się Boksy, Brzezówka. Lipny Bór, Majdan i inne. Mieszkańcy wszystkich przysiółków uprawiali małe gospodarstwa rolne i zarabiali pracując w lesie. Byli pobożni, a jednak wierzyli w różne czary i zabobony. Uważali, m.in., że człowiek własną pracą nie osiągnie powodzenia w sprawach majątkowych, że oprócz Boga, dobrego ducha, działają na świecie diabły, że pragną one zdobyć dusze ludzkie dla piekła, przyjmują postać przedmiotów, dostają się, w postaci tych przedmiotów do mieszkań, pomagają ludziom w pracy, dają bogactwo, ale gdy ci ludzie umrą, diabły biorą ich dusze do piekła. Przedmiotami - diabłami mieli handlować Cyganie.

Jan Ozimek opowiada, ze przy końcu XIX wieku, diabła kupił sobie od Cyganów Tomasz Jakubiec, dosyć zamożny rolnik z nowowiejskiego Borku bądź z Boksów. Diabeł ukryty był w dużej żelaznej monecie, porytej na licach ostrym narzędziem. Jakubiec nazwał diabła Łabantusem. Ukrył go pod węgłem domu, nikomu nic nie mówił, pilnie pracował na gospodarstwie, nie chodził do karczmy, ani do miasta i wszystko mu się darzyło. Gdy sąsiedzi to zauważyli zaczęli mówić, że Jakubiec ma diabła. Mowy doszły do Jakubca i on przyznał się, że ma diabla, który nazywa się Łabantus i pomaga mu w pracy. Ludzie zaczęli bać się Jakubca i odwracać się od niego. On też jakoś zamknął się i nawet przestał chodzić do kościoła w Kolbuszowej. Bo i ksiądz coś niedobrego na niego powiedział. Minęły lata i Tomasz Jakubiec zachorował. Strapiona żona chciała, żeby się wyspowiadał i przywiozła mu księdza. Ale Jakubiec na wiadomość o księdzu porwał się z łóżka, wybiegł z izby, wpadł do pobliskiego stawu i utopił się. Pochowano go gdzieś przy końcu kolbuszowskiego cmentarza.

Gospodarstwo po Jakubcu przejął jego najmłodszy syn. Inne dzieci pojechały do Ameryki. Najmłodszemu synowi pomagała matka i wszystko szło po dawnemu. Ludzie mówili, że Łabantus dalej pomaga Jakubcom. Po paru latach zmarła Jakubcowa. Syn i sąsiedzi przywieźli ją do Kolbuszowej. Gdy trumna stanęła w kościele, a był to stary i mały kościół, zbudowany w XVIII wieku, za ludźmi wleciała do kościoła sowa. Usiadła na okienku nad dużym ołtarzem i oglądała wszystkich bystrym spojrzeniem. Uczestnicy pogrzebu, poza synem, zobaczywszy sowę, zaczęli krzyczeć, że to jest Łabantus i uciekali z kościoła. Wierzyli, że diabeł tak się przywiązał do gospodyni, że aż tutaj przyszedł za nią. Próżno ksiądz proboszcz Jan Markiewicz wołał do ludzi, że to na pewno nie diabeł, że to ptak, często spotykany ... Ludzie uciekli.

Po pogrzebie Jakubcowej ludzie myśleli, że Łabantus nie powróci już do jej domu. I rzeczywiście, Jan Jakubiec nie był tak pracowity jak ojciec, zaglądał do kieliszka i wnet gospodarstwo jego zaczęło podupadać. On jednak mówił, że to Łabantus, mieszkający w jego domu, wiedząc że nie zdobędzie jego duszy, dokucza mu i wszystko psuje. Po jakimś czasie Jan Jakubiec sprzedał gospodarstwo Niezgodzie i pojechał w świat za rodzeństwem. Niezgodzie też się nie wiodło na Jakubcówce i po jakimś czasie sprzedał je Flisowi. Ten zaś wnet odstąpił Skibie. Mówił potem, że w domu Jakubców wszystko drgało i podskakiwało. Skiba też nie miał szczęścia w tym domu. Poważnie zachorował i leczył się u Ścibiory, znachora spod Sędziszowa. Jednego dnia zabił go piorun. W czasie wojny dom Jakubców i Łabantusa stał pusty. I pewnie wtedy diabeł przeniósł się do innych ludzi. Może poszedł do Starkego, niemieckiego bauera, gospodarującego w Nowej Wsi albo w inne strony. Później do podupadłego domku po Jakubcach wprowadził się jakiś samotny człowiek. On na nic się już nie skarżył.

Halina Dudzińska: Legenda o Łabantusie. Przegląd Kolbuszowski 1992 nr 4

Wiadomości o Kryptowalutach.

Kryptowaluty - Informacje dla inwestorów
System ERP do zarządzania odpadami komunalnymi wspomagający zarzązanie firm. Firma informatyczna Rzeszów.
System gospodarowania odpadami

pozycjonowanie stron Pozycjonowanie: Kolbuszowa, Rzeszów, Mielec.

Luz- nauka jazdy
Profesjonalny Hosting
Pozycjonowanie - Kolbuszowa||